jadą, jadą misie


Synko mój ma etap misiowy...
pojawił się nagle pewnego poranka na pozór podobnego do każdego innego, a jednak...
fascynacja pozostaje niezmienną... więc podążając za tym...
pojawiają się jak grzyby po deszczu...

mają oto (oko)
mają bubu (brzuch)
śpiewają
przytulają się
a gdy jest ciężko można nimi rzucać bez uszczerbku...


przedstawiam więc:
od lewej: Herman, Helenka, Mieszko i Teodor







2 komentarze:

  1. Alez one sa kochane!!! A to wszystko reka szyte? Cudowne :)
    Pozdrawiam serdecznie!!
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pełna podziwu - są one słodkie i sama chciałabym takiego słodziaka (a tak nawiasy mówiąc,kiedy znajdujesz czas na szycie tych misiaczków?). Pozdrawiam i całuję mocno.Trochę zasmarkana babcia

    OdpowiedzUsuń